Cześć, Jestem Aurelia Tymińska

Malarka, rysowniczka, animatorka, performerka. Obroniłam dyplom wydziału Malarstwa na Wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych. Jestem współzałożycielką grupy artystycznej GAMA. Swoje prace od lat prezentuję na wystawach zarówno indywidualnych jak i grupowych między innymi we Wrocławiu, Strzegomiu, Bytomiu, Strzelinie i innych („Kolor prawie realistyczny”, „Ale plama”, Tam i teraz”). Mam udział, wyróżnienia i nagrody w plenerach malarskich, między innymi w bielskim plenerze im. Juliana Fałata. Brałam udział w Międzynarodowym Przeglądzie Sztuki Pałac Struga, w Rezydencji Artystycznej MADOA „Divine”, w Międzynarodowym Sympozjum Sztuki „W kręgu” w Galerii33 w Ostrowie Wielkopolskim. Jestem zaangażowana czynnie w akcjach charytatywnych.

 

W swoich pracach głównie koncentruję się na człowieku. Tematem przewodnim moich prac jest nie tylko poetyka struktury ciała ludzkiego, która stanowi zaledwie medium, za pomocą którego można oddać znacznie więcej niż to, co oczywiste, więcej niż to, co zamyka się w granicach naszej percepcji. W obrazach, naprzemienna konstrukcja i dekonstrukcja materialnego i metafizycznego człowieka buduje bogaty wachlarz doświadczeń na nowo poznawanego człowieczeństwa. Poprzez różnego działania artystyczne, staram się sięgnąć rdzenia ludzkiej duszy. To mój sposób na tworzenie uniwersalnego portretu ludzkiej natury.

W pracach ustawicznie rozwija się skomplikowana struktura odejść i podejść, znikania i pojawiania się, relacji między śladem a tym, co ten ślad zostawiło.
W naturze mojego malarstwa – mrok, pomieszanie, niejasność obrazów mocniej oddziałuje na wyobraźnię niż to, co klarowne i jednoznaczne.
Te obrazy, jak ja, stoją na rozdrożu niezdecydowane wobec kierunku swojego rozwinięcia. Przywiązanie do materii kłóci się w nich z wyzwoleniem od niej. Im bardziej się koncentruję na cielesności, tym bardziej odchodzę od idei. A im mocniej abstrahuję formę, tym silniej odczuwam się potrzebę zatrzymania się w czymś konkretnym
Niech to, co mnie spowalnia, odejdzie w niebyt. W tą wolną przestrzeń kreacji wejdzie myśl nieobciążona żadnym balastem. Rozbiję człowieka, by wykluczyć z płótna tylko poetykę struktury ciała ludzkiego.

Postać w kompozycjach pozostaje jedynym śladem figuratywności, jest więc punktem wyjścia nawet w stosunku do dynamicznego, zmieniającego się zewnętrza. Jest constans w stosunku do zmiennego zewnętrza. To moment konfrontacji nas z zewnętrzem. Zewnętrze jest reprezentowane przez abstrakcyjną czystą materię malarską i/lub przez spekulatywne twory abstrakcji matematycznej, jak linia czy punkt. Obie te strefy- figuratywny konkret postaci ludzkiej i abstrakcyjna materia malarska mieszają się ze sobą. Trudno jest zdefiniować dynamikę tego przemieszania- czy to człowiek rozpada się w cząsteczki abstrakcji, czy tez abstrakt zalewa i pochłania człowieka. Brak jest granicy pomiędzy dwoma obszarami myślenia. To ciągłe nawarstwianie i wycieranie farby rozmywa tą granicę dobitniej, jakby czas odciskał tu swoje piętno.
Można odnaleźć się tu w jakimś mechanizmie dźwigni i relacji, osaczenie wielością i wiążący to wszystko czas, wobec którego człowiek jest nieustannie konfrontowany– trwanie w przemijalności. Wszystko to buduje poczucie tymczasowości , zwielokrotnione przez wszechobecny chaos i elementy zmiany…
W sytuacjach poza kontrolą nabieramy dystansu (mentalnie i fizycznie), odchodzimy. Tak jak odchodzi się od płótna, żeby skontrolować kompozycję obrazu i kontynuować pracę. Taki regres formy i myśli, izolacja jest próbą odzyskania kontroli nad sytuacją, sposobem odniesienia się poprzez wyabstrahowanie poszczególnych elementów danej sytuacji. Abstrahujemy sytuacje- poprzez jej deformację/multiplikację, abstrahujemy nas samych- poprzez syntezę i izolację. Odejście.
Tam, gdzie był nasz początek.
A może nie Odejście a Powrót?
Powrót do istoty człowieczeństwa.